Western spotkał się z horrorem i obcym. Na farmie zostaje odkryte tajemnicze morderstwo. Wszyscy wskazują na okoliczne plemiona Indian. Grupa ludzi wyrusza ratować porwane kobiety. Zaczyna się jak klasyczny western umiejscowiony na terytorium Dakoty, a kończy nawet zaskakująco. Pamiętacie taki film Wstrząsy...
Ludzka rasa stoi u bram zagłady, swoistej apokalipsy. Wszystko to zafundował nam Bóg, który zastępom aniołów każe nas zniszczyć. Używa do tego również samych ludzi przemienionych jakby w rasowe zombie. Scenariusz brzmi zarazem niedorzecznie i oryginalnie, ale same wykonanie powoduje, że nie wiemy czy to thriller, horror czy czarny humor. Fanom horrorów klasy B może się podobać, bo jednak trochę pieniędzy i efektów w to włożyli. Ja się do takich fanów zaliczam i przełknąłem z uśmiechem na twarzy.
Syraceuse (Colin Farrell) jest rybakiem w typowej irlandzkiej mieścinie. Ma swoje proste ale nie łatwe życie. Razem ze swoją byłą żoną alkoholiczką zajmuję się chorą córką. W baśniowych okolicznościach poznaje kobietę, tytułową Ondine. Od tego momentu granica między rzeczywistością i fantazją zaczyna się zamazywać. Oglądając dalej przestajemy wierzyć co jest prawdą a co iluzją.
Trzy opowiadania o trzech mieszkańcach dzielnicy Staten Island. Jeden z nich to miejscowy, zaściankowy włoski mafioso, mający wielkie plany i ambicje, który żyje ze swoją matką. Drugi to kanalarz (Ethan Hawke), który potrzebuje pieniędzy marząc o lepszym życiu dla swojego przyszłego dziecka. Trzeci to samotny, niesłyszący rzeźnik grający regularnie na wyścigach konnych. Te trzy opowieści i ci bohaterowie wiążą się ze sobą, tworząc bardzo sympatyczną czarną komedię. Film to debiut reżyserski scenarzysty Jamesa DeMonaco (Negocjator, Atak na posterunek). Widać w konstrukcji wpływy Tarantino z Pulp Fiction. Obraz ma swój urok i bardzo pozytywnie się go odbiera.
Science Fiction po szwajcarsku albo jak szwajcarski ser z dziurami. Główna bohaterka Laura Portmann zaciąga się na statek transportowy. Chce zarobić pieniądze, żeby dostać się na nową kolonię Rhea, gdzie znajduje się jej siostra. Rhea to marzenie większości ludzi, są tu rośliny i czysta atmosfera jak kiedyś na ziemi. Film nie jest typowym horrorem, gdzie garstka załogi walczy na statku z nieznajomą istotą. Mamy tu tajemnice, która narasta wraz z osiągnięciem celu wyprawy. Obraz chce być ambitnym scifi, jednak gra aktorów mnie nie przekonała. Fanom SF pewnie przypadnie do gustu. 
Dr. Sun Yat przybywa do Honk Kongu. Zadaniem miejscowych rewolucjonistów jest jego ochrona przed zabójcami wysłanymi przez panującą dynastie Qing. Pierwsza część filmu to przygotowanie historyczne i pokazanie sytuacji politycznej. Wyjaśnione zostają związki między postaciami i ich wewnętrzne rozterki. Ostatnia godzina filmu zaczyna dziać się w czasie rzeczywistym na ulicach Honk Kongu. Tutaj następuje pokaz różnych sztuk walki oraz pościgów w stylu parkour. Każda sekwencja walki doskonale zrealizowana dzięki choreografii Tung Wai, który również zrobił to w znakomitym Hero (ciekawostka że Tung zagrał w historycznym Wejściu Smoka z Bruce Lee). W roli głównej Donnie Yen znany z Hero, Ip Man.
Posty
Komentarze
